Tow. Redaktorze!
Z racji częstych wyjazdów służbowych mam okazję namacalnie przekonać się o tym, jakiej jakości są słono opłacane usługi PKP na rzecz podróżnych. Mam tu na myśli regularność biegu pociągów.
Przekonałem się, że tak zimą jak i latem trzeba sobie tak układać plan podróży, aby na ewentualne przesiadania mieć zawsze 1 ½ do 2 godz. rozkładowego czasu, jeśli chce się w przybliżeniu przewidzieć czas przyjazdu na miejsce. Mimo wielu głosów w prasie centralnej i prowincjonalnej na temat regularności ruchu, ta skandaliczna sytuacja nic się nie poprawia. Ostatnia moja podróż do Krakowa przepełnia miarę mojej cierpliwości [...].
[...]
Zamiast jechać 13 godz. i dwa razy przesiadać się, jechałem 23 godz. i 4 razy przesiadałem się, marnując dodatkowo 1 dzień. Na przebycie 547 km przy użyciu pociągów PKP potrzeba w Polsce w XX wieku 23 godz. Szybkość godna dyliżansu pana Pickiwcka.
Ponieważ jeżdżę na różnych kierunkach, więc na podstawie obserwacji mogę powiedzieć, że nie jestem pewien, czy w całej Polsce jest 20 pociągów jadących wg. rozkładu.
Pocóż w takim razie olbrzymim nakładem kosztów wydawać K[rajowy] R[ozkład] J[azdy] P[ociągów]? Może wystarczy napisać, że np. pociąg nr. X odjedzie z Poznania między godziną 21.20 a 23.59? Nie będzie wtedy niespodzianek, łudzenia się na terminowy przyjazd, opracowanie rozkładu będzie o wiele tańsze.
A może prostszym wyjściem byłoby zapewnienie warunków punktualnego kursowania pociągów?
Uważam, że powinna być podjęta przez prasę szeroka, intensywna kampania mająca na celu zmuszenie PKP aby pociągi kursowały wg KRJP a nie od przypadku do przypadku.
[...]
Myślę, że zamiast układania bzdurnych, idiotycznych nieraz przepisów kolejowych (np. „w przechowalniach bagażu ręcznego nie przyjmuje się na przechowanie broni nabitej”), odpowiednie czynniki powinny pomyśleć jak zapewnić regularny bieg pociągów oraz wygodę podróżnemu. O tym dotychczas nie pomyślano.
A propos wygody: wsiadłem kiedyś w Zbąszynku do wagonu I kl. i okazało się, że zamiast kanap są tam zwykłe drewniane ławki, a o klasie wagonu mówiły jedynie wymalowane cyfry. Kiedy przyszedł „rewizor” (tak to się na PKP nazywa!) na moje pytanie odpowiedział: „a gdzie jest napisane, że I kl. musi mieć miękkie siedzenia?” To już jest ze strony PKP cynizm w najgorszym wydaniu, i tu jest pies pogrzebany, jeśli chodzi o wygodę podróżnych. Wszystkie przepisy zmierzają do maksymalnych zysków nic w zamian za to nie dając.
Tą sprawę należałoby także uregulować. Jeśli nie posiadamy dostatecznej ilości wagonów z kanapami, niechaj będą składy pociągów bez I kl, aby uchronić podróżnych przed zapłatą za wygody raczej iluzoryczne.
Pan Minister może nawet nie wie, że tak się dzieje, bo sam jeździ wytworną salonką. Widocznie pewna część ciała ma inną niż zwykli śmiertelnicy, wyzyskiwani po lichwiarsku przez PKP.
Gorzów Wielkopolski, 3 grudnia
Adam Leszczyński, Sprawy do załatwienia, Listy do „Po Prostu” 1955–1957, Warszawa 2000.
Wczoraj wieczór przyjechałem do Sopotu, podróż drugą klasą w upał ciężka, bo jakieś dzieci zatruwały życie. W Sopocie niestety ludzi mnóstwo (jestem zdemoralizowany, bo przyjeżdżałem tu zwykle zimą lub jesienią, mając wówczas całe miasto dla siebie). Wieczorem przechadzałem się, wcale pięknie to nasze Cannes wygląda, ładnie oświetlone, z neonami i kawiarniami na tarasach. Wszędzie tłumy młodzieży, i to naprawdę z zakładów pracy robotniczej – wszystko w koszulach z krajowego nylonu, dziewczęta pokazują nogi do pasa. Wszystko niebrzydkie, w każdym razie z rozbuchaną ambicją, nasz ustrój najlepiej stwarzać umie powszechne łaknienie: to mu wychodzi bez pudła.
Sopot, 17 czerwca
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1996.